lutego 12, 2023

Dom daleko od domu #2

Tylko na chwilę zatracasz siebie i pozwalasz komuś wejść z butami w twoje życie, a potem jest ci cholernie ciężko wrócić do prawdziwego siebie przed nieprzyjemnymi doświadczeniami. 

Właśnie tak postrzegałam ostatnie kilka miesięcy swojego życia, czyli jako złego tyrana od którego pora się uwolnić. Nowy rok, nowe cele i odcięcie się grubą linią od tego co było. Zaczęłam od poszukiwania nowego mieszkania, co zakończyło się najlepszym lokum jakie kiedykolwiek miałam. Drodzy państwo zamieszkałam w centrum Łodzi, wprawdzie z współlokatorami, ale byłam posiadaczką dużego pokoju z balkonem i sąsiadem z świetną klatą, którą mogłam podziwiać z kuchennego okna. Dodatkowo miałam bardzo blisko do siłowni oraz pracy, więc byłam mega zadowolona i zaczęłam odżywać. Wracałam do żywych...

Koledzy z pracy mieli rację, po świętach ruch w sprzedaży jest niewielki, więc w końcu mogłam odstawić tabletki uspakajające i bez żadnego stresu uczyć się nowinek technologicznych oraz szukać zagadnień, z którymi przychodzili do mnie klienci. Dzięki zdobytej wiedzy nabierałam pewności siebie, co przełożyło się na lepsze samopoczucie oraz na polepszenie kontaktów z klientem. Moim celem było stać się pomocnym doradcą, mimo że firmie na tym nie zależało. Tam powinnam być sprzedawcą realizującym targety, a mimo to wracałam i oglądałam filmiki oraz robiłam notatki co do sprzętu o które często pytali klienci. Styczeń minął mega szybko, ponieważ nowe miejsce, nowe obowiązki pochłaniały mnie w pełni. Luty zaczęłam z pierdolnięciem, bo nie ma innego określenia... Jak opisać rzucenie pracy z dnia na dzień, kiedy sam się tego nie spodziewasz, a spodziewają się tego twoi pracodawcy... Mój wewnętrzny odwilż sprawił, że zaczęłam działać pod wpływem impulsu, więc kiedy rzuciłam hasło wypowiedzenie, brnęłam w to.

Cudowne uczucie wolności, bo właśnie to poczułam podpisując odpowiednie dokumenty. Zaczęłam żartować sobie z klientami i lać wodę jeśli chodzi o wiedzę techniczną. Okazało się, że uśmiechnięta ja działa lepiej na sprzedaż niż wiedza. Oczywiście koledzy mówili mi o tym, ale nie wierzyłam. Okazuje się jednak, że ludziom wystarczy bajki wciskać, a kupią wszystko. Ja po prostu odpuściłam i było mi z tym dobrze, natomiast był to szok dla mojej mamy. Cały czas, przy każdej rozmowie mamcia dopytywała jak szukanie pracy, wysyłała mi ciągle oferty, a ja pierwszy czas odpuściłam, więc aby nie dopuszczać głosu rozsądku, którym była moja rodzicielka, przestałam do niej dzwonić. 

Wiosna zeszłego roku przyszła szybko, a sąsiad chodził coraz częściej bez koszulki, a że miałam dużo czasu mogłam przesiadywać w kuchni i dziękować za takiego sąsiada, ponieważ miał cudownie wyrzeźbioną klatę. Poranki spędzałam na siłowni, popołudnia na chodzeniu po sklepach i jedzeniu na mieście, a wieczorami streamowałam lub spędzałam na Discordzie. Zaczęłam moje najdłuższe wolne od pracy i nie chciałam kończyć mojego bezrobocia.

Powiedziałam, że pracy zacznę szukać po swoich urodzinach, więc od kwietnia, tak też zrobiłam. Święty spokój przez miesiąc, a później zaczęłam umawiać się na spotkania rekrutacyjne, aby później na nie nie iść. Odwoływałam je, kiedy szłam spać, kiedy byłam już gotowa do wyjścia, a nawet będąc już w drodze. Jak to się nazywa... Syndrom wyparcia? Chyba go miałam.

Zaczęłam również mocno wychodzić ze swojej strefy komfortu. Kwiecień to czas kiedy zaczęłam sama chodzić do pubu, aby napić się piwa i obserwowałam ludzi, centrum Łodzi, które tak mnie fascynowało. Co ciekawe był wieczór kiedy naoglądałam się za dużo uśmiechniętych grupek znajomych i też zapragnęłam z kimś wyjść. I tak oto pierwszy raz umówiłam się z kimś z Tindera, od czasu "kolegi z pracy", aby tego było mało w tym samym tygodniu ponownie się z kimś umówiłam. Dwa zupełnie różne spotkania, które dały mi obraz mojej osoby. Okazuje się, że kiedy w moich oczach ktoś jest lepszy, atrakcyjniejszy najzwyczajniej się wstydzę i nie jestem sobą. Nie żartuję, nie utrzymuje w ogóle konwersacji, najlepiej, aby ktoś mówił, jestem jak duch. Natomiast kiedy spotkałam się z osobą, która kompletnie nie była atrakcyjna w moich oczach, nadawałam tempo tej znajomości, ponieważ wiedziałam, że nie spotkam się z nim drugi raz i nieważne jak się wygłupię. 

Coraz więcej wychodziłam i również na spotkania rekrutacyjne, znalazłam pierwszą pracę, potem drugą i trzecią. Zmieniałam je strasznie, a każda rozmowa z rodzicielką stawała się coraz bardziej męcząca, bo słyszałam monolog o tym jak to powinnam mieć pracę, najlepiej stałą. W końcu taką dostałam, lekka praca z fajną ekipą, ale na niepełnym etacie i okazało się, że nie wystarczy mi pieniędzy na opłaty w kolejnym miesiącu. Złość, bo to tylko moja wina. 

Praca była fajna przez tydzień, ponieważ okazało się, że obracam się wśród ludzi, jak i klientów którzy lubią drogie, bezsensowe w moich oczach rzeczy. Widząc jak ludzie chętnie wydają kasę na coś tak błahego i widząc swój stan konta nie potrafiłam tego odciąć grubą kreską. Znowu stałam się marudą, a praca wypalała mnie każdego dnia. Ja nie jestem stworzona do pracy z ludźmi i powiedziałam sobie, że nigdy więcej pracy w sprzedaży. Tylko, że inflacja rosła i mówiono o tym coraz głośniej. Reagowałam na setki ofert pracy, które skutkowały i takie brakiem telefonów, ponieważ moje CV nie miało nic, co mogłoby zainteresować potencjalnego pracodawcę, więc wpadłam na najgłupszy pomysł i chciałam reaktywować rodzinną  gospodarkę. I tak porzuciłam Łódź i wróciłam na wieś.

Kiedy mama usłyszała, że wracam powiedziała tylko "no to wracaj". A ja byłam pewna, że mój pomysł jest świetny, ponieważ wyremontuje domek, który stoi na podwórku OD WIELU LAT nieużywany oraz podejmę pracę na produkcji, gdzie pracuje moja mama. Plan w mojej głowie znowu budował we mnie uczucie spełnienia i że to będzie to czego potrzebuję... Nie sądziłam tylko, że będę beczeć już w pierwszym tygodniu powrotu do domu. 

Domek, który chciałam wyremontować i w nim mieszkać został akurat zamieszkały przez alkoholika i największego nieroba jakiego znam, mojego ojca. Ironio losu, że akurat teraz? Nie wiedziałam o tym kiedy składałam wypowiedzenie najmu, a kiedy mama o tym wspomniała mówiła to bez przekonania. Ja wracam, a okazuje się, że nieużywany domek stał się gorzelnią... Byłam nabuzowana złością i najchętniej bym mu szyby tam powybijała, ale odmalowałam sobie mój poprzedni malutki pokoik 2x2 i mówiłam, że będzie dobrze.

Decydując się na powrót zapomniałam, dlaczego od piętnastego roku życia moim priorytetem była pełnoletność i wyprowadzka. Zaczęły wracać wszystkie wspomnienia - ojciec alkoholik i cała patologia, kłótnie z tym związane. Nie mogę nie wspomnieć o małej społeczności w której każdy każdego zna, a ja tęskniłam za anonimowością, a dodatkowo swobodą jaką dawała mi komunikacja miejsca w poruszaniu się.. Na wsi nie miałam nawet auta i mimo, że był to mój priorytet musiałabym długo na niego odkładać. Ale w końcu byłam w domu z moim pieskiem, z siostrami i mamcią z która od razu zaczęły się psuć moje stosunki, ponieważ kiedy wracacie do domu po trzech latach, to zapominacie czym jest matkowanie i tęsknicie za swobodą jaką dawało samodzielne życie. Wariowałam tam każdego dnia, aż widząc reklamę studiów rzuciłam mamie hasło, że będę panią inżynier. Ona w skowronkach, bo pierwszy raz wyszłam z inicjatywą, że będę studiować i tak oto przez głupi epizod złożyłam podanie, przyjęli mnie, a ja z początkiem sierpnia przeprowadziłam się do Opola. 

Ile byłam w domu...? Miesiąc. Porzuciłam trzy lata mieszkania w Łodzi, aby wrócić do rodzinnej gospodarki, którą porzuciłam po miesiącu. A dlaczego Opole? Bo moja młodsza siostra tu studiuje.

W przeprowadzce do Opola nie towarzyszyły mi żadne emocje, ponieważ ja już chyba je utraciłam. Zero radości, że wracam do cywilizacji i szczerze mówiąc, nie dziwie się, bo tu nie ma cywilizacji. Społeczeństwo jest mega stare, a na ulicach słyszysz głownie Ukraińców. Wpadłam na pomysł, że już dwa razy wyszłam z kimś z Tindera, więc może poznam to miasto, właśnie dzięki komuś z tej apki... Niestety ludzie tu chyba nie wiedzą o tej aplikacji, bo po tygodniu już nie miałam par, a co gorsza żadnych możliwości wyjścia z kimkolwiek na drinka. Miasto lekko się ożywiło w momencie, kiedy studenci rozpoczęli nowy semestr, jednak Opole dalej wzbudza we mnie negatywne emocje i mówię otwarcie, że jest to najgorsze miasto w jakim dane mi było mieszkać. 

Życie  w Opolu zaczęłam od pracy, do której mówiłam, że nigdy nie wrócę - sprzedaży. Ale gdzie nie zarobię lepiej niż właśnie w sprzedaży. Znowu realizowanie targetów, ponownie kontakt z klientem i rosnące we mnie wypalenie. Rozpoczęłam studia z myślą, że będę panią inżynier, jednak w grudniu pojawiło się wiele mieszanych uczuć, czy nie robię tego na siłę, bo obracam się wśród informatyków... Rzuciłam je, a żeby tego było mało, miesiąc wcześniej złożyłam wypowiedzenie w pracy. 

Powód dla którego się przeprowadziłam znikł. Brak pracy i świadomość, że właśnie rzuciłam jedyne studia na jakie kiedykolwiek chciałabym iść... A jeszcze, żebyś sama sobie życia nie spierdoliła na każdym kroku to osoba cholernie ci bliska ma wypadek, który sprawia, że zaczynasz przewartościowywać swoje życie. 

Wypadek miała moja mama, która jest głową rodziny. Zawsze walczyła, aby każda z nas miała w życiu jak najlepiej i poświęcała swoje dobro dla córek. Brakuje mi tego poczucia stabilności, bezpieczeństwa i ogniska domowego, które mama od zawsze starała się nam zapewnić. Ciągłe przeprowadzki i wynajmowanie mieszkań, a raczej pokoi, w których nie mogę wyrzucić szafy, a co dopiero budować swój bezpieczny kokon.  Żeby tego było mało, kosmiczne ceny najmu sprawiają, że i tak sprawdzam te, które odchodzą od jakieś standardów. Nawet moje obecne lokum. 

Marzy mi się zbudowanie prawdziwego domu, a szczególnie poczucia domowej atmosfery. Ostatnie takie poczucie miałam w Łodzi w pierwszy mieszkaniu. Pokój był wyremontowany i miał ładne panele, nie mówiąc już o tym, że znajdował się na siódmym piętrze i kochałam budzące mnie słońce. Wystrój to jedno, ale kochałam każdy aspekt tego pokoju. Tu w Opolu wynajmuje mieszkanie z świetnym rozkładem i miejscówce, jednak z starym wyposażeniem. Najchętniej odkupiłabym mieszkanie od właściciela i wyremontowała, ale to pozostaje moim odległym marzeniem... Kupno mieszkania i aranżacja go w swoim stylu. Ciemne dębowe panele i jasne ściany, wiele roślinek i dużo słońca. Miejsce, w którym będę się uciszać, a jednoczenie wracać z poczuciem, że wracam do siebie.

Wynajmowanie mieszkań wiąże się z umowami, bardzo często niekorzystnymi dla najemców, a mnie osobiście fascynują takie, w których mowa o braku wiercenia i wieszania czegokolwiek na ścianie. Sama miałam nieciekawą potyczkę o pralkę, a innym razem o elektryka, który zapewni mnie, że wszystko jest w porządku. Wielu właścicieli i tak idzie po kosztach, kupuje najtańsze AGD nie zastanawiając się nad zużyciem energii, bo w końcu i tak będzie idzie to na koszt wynajmującego. 

Obecne mieszkanie pokazało mi, że nadal mam potrzebę posiadania czegoś swojego, jednak dotarło do mnie, że i tak będzie to dla mnie za mało, ponieważ tkwienie w bloku ma swoje minusy. Teraz mam olbrzymie marzenie posiadania domu z ogródkiem, taki jak miałam za dzieciaka i taki chciałabym dać swoim własnym dzieciom. Szukanie swojego miejsca na świecie to ciekawe doświadczenie. Mój pobyt w Wielkiej Brytanii pokazał mi, że szybko umiem dostosować się do warunków w jakich przyszło mi żyć. Wrocław wyzwolił ze mnie gadułę i kobietę walczącą o swoje, w tym pędzącym świecie, a Łódź pokazała, że jestem introwertyczką, która kocha siedzieć w domu, ale i też tracąca swoją iskrę będąc przytłumiona bodźcami lub robiąca coś na siłę. Posiadając poczucie bezpieczeństwa mam również potrzebę przekraczania swojej strefy komfortu i pojawia się rosnąca potrzeba wyjścia do pubu. Natomiast powrót do domu rodzinnego pokazał mi, że stare demony nadal we mnie tkwią. A Opole... Opole, nauczyło, że chcę wrócić do Łodzi. 

Posiadanie czegoś swojego to ogromne mrzonki, jednak motywuje mnie to, aby szukać odpowiedniej dla mnie drogi. Staram się poznawać siebie od nowa, wykorzystywać swoje atuty i działać z nadzieją, że kiedyś moja praca, a raczej pasja pozwoli mi realizować swoje marzenia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Introversiaa , Blogger